niedziela, 17 kwietnia 2016

Rozdział IV

 
 
Lydia


- Sam nie spodziewałem się, że tu przyjdę.- Przyznał przeczesując włosy palcami. – Mogę wejść?
Przesunęłam się, żeby ułatwić mu przejście. Uśmiechnął się nieśmiało przechodząc obok mnie.
- Więc czemu tu jesteś? – Zapytałam przyglądając się mu jak rozsiada się na sofie.
- Usłyszałem, że miałaś wypadek i uznałem, że może potrzebujesz pomocy. – Wzruszył ramionami. – Chciałem być miły.
-Od mojego wypadku minęło już dużo czasu. Dziwne, że dowiedziałeś się dopiero teraz.
Spojrzał na mnie badawczo, po czym wzruszył ramionami.
- Lydia, nie przyszedłem się tu kłócić. Dobrze wiesz, że zawsze chciałem dla ciebie dobrze.
Odrzuciłam głowę do tyłu śmiejąc się głośno.
- Nie rozbawiaj mnie Thomas. Zdradzałeś mnie, bo chciałeś dla mnie dobrze? Cóż za urocza postawa.
Zacisnął dłonie w pięści, przez ten czyn jego knykcie zbielały a on sam poczerwieniał.  Thomas od zawsze był nerwowym człowiekiem, widząc go w tym stanie i przypominając sobie to, co robił, kiedy jeszcze byliśmy razem zastanawiałam się jak mogłam go kiedyś kochać do tego stopnia, że pokłóciłam się z najlepszą przyjaciółką. Westchnął głośno.
- Lydia, zależy mi na tobie.
- Thomas, jakbyś nie zauważył zerwaliśmy rok temu.- Przewróciłam oczami.- Czemu myślisz, że mi nadal zależy na tobie?
- Ty ze mną zerwałaś. – Odparł spoglądając na mnie niewinnie.
- Bo mnie zdradziłeś.- Westchnęłam cicho. – Najlepiej będzie jak wyjdziesz.
- Nie chcę jeszcze wychodzić. – Powiedział podchodząc do okna. – Ładny widoczek, wysoko tu jest prawda? – Próbował się uśmiechnąć, lecz na jego twarzy pojawił się tylko nieprzyjemny grymas.
- Wyjdź stąd. Skończyłam z tobą rozmowę.- Warknęłam sama zadziwiając siebie samą tonem mojego głosu.
- Ale ja nie skończyłem. Aktualnie jesteś zdana na moją łaskę, więc mnie posłuchaj.
Spojrzałam mu prosto w oczy. Były pełne nienawiści, wstrętu i gniewu. Ciskały w moją stronę groźne ogniki. Od naszego ostatniego spotkania bardzo się zmienił. Kiedyś był naprawdę fajnym facetem, może trochę nerwowym. Zawsze można było na niego liczyć i chętnie służył pomocą, jednak miał jeden mankament. Kochał kobiety. Nadawał się na dobrego przyjaciela jednak nie na chłopaka. Ku mojemu nieszczęściu, nie posłuchałam Mii, która mnie przed nim ostrzegała. Wiele razy powtarzała, że Thomas jest złym kandydatem na partnera życiowego, jednak oczarowana jego postawą wobec kobiet i urodą uległam jego prośbom i zgodziłam się iść z nim na randkę. To, że żałuję do dziś było inną sprawą.
- Nie mamy, o czym rozmawiać. – Stwierdziłam krótko. – Wyjdź i więcej nie wracaj.
- Zamknij się Lydia! Jesteś teraz tylko kaleką bez przyszłości! Nie dasz sobie beze mnie rady, jesteś zbyt słaba. Znam cię. – Wykrzyczał prosto w moją twarz.
Ze zgrozą zauważyłam, że jest pijany. Nie odpowiedziałam mu tylko spojrzałam prosto w jego zimne, szare oczy. Nie wyrażały nic prócz nienawiści, aż dziwne, że kiedyś przypominały mi poranne niebo, sprawiały, że chciałam patrzeć w nie całymi dniami. Teraz najchętniej nie widziałabym ich nigdy więcej, ogrom wstrętu, który w nich zauważyłam mówił sam za siebie.  
- Więc będziesz robiła to, co ci każę.- Kontynuował z przyjemnością się uśmiechając. Zaczęłam poważnie się obawiać tego, czego chciał mój gość.
- Nie jestem twoją własnością.
- Jesteś całkiem sama, nie masz nikogo, kto ci pomoże. – Uśmiechnął się groźnie.
- I tu się mylisz. – Usłyszałam męski głos, zaraz za Thomasem stał Marcel przymierzający się do ciosu.
Po chwili pięść Marcela trafiła idealnie w oko Thomasa, który jednak nie był dłużny, uderzył go z całej siły w brzuch. Mój przyjaciel lekko się zgiął w pół. Thomas się wyprostował spoglądając na przeciwnika, który szybko zerwał się na nogi i wymierzył końcowy cios w twarz chłopaka. Z nosa mojego byłego buchnęła krew a on sam upadł na kolana. Marcel wziął go za ubrania i korzystając z tego, że krew przysłaniała mu widok wyrzucił z mieszkania.
- Nigdy więcej nie zostawię cię samej. – Powiedział, kiedy opadł na sofę.
- Nie przesadzaj, w końcu nic się nie stało. – Odpowiedziałam starając się, żeby mój głos nie drżał. Wnioskując po kpiącym spojrzeniu Marcela, średnio mi się to udało.
- A co jeśli bym nie przyszedł?
Spojrzałam na swoje nogi, strzepnęłam ze spodni niewidzialny pyłek i intensywnie wpatrywałam się w nieistniejącą plamkę. Marcel miał rację, wiele mogło się stać gdyby nie przyszedł. Thomas był nieobliczalny, mógł posunąć się do wszystkiego, a ja nic nie mogłam ze sobą zrobić ze względu na niedowład nóg.
- Ale przyszedłeś i to się liczy. – Odparłam w końcu po chwili namysłu. – Dziękuję. – Dodałam ciszej spoglądając na podłogę.
- Zawsze do usług. Mogę sobie w nagrodę zjeść kawałek tego ciasta, co leży na blacie? – Zapytał wpatrując się we mnie. Zaśmiałam się cicho kiwając głową. Był najlepszym przyjacielem, jakiego mogłam sobie wymarzyć. 


 ~*~


Marcel postanowił spać w moim domu tej nocy, tłumaczył się tym, że bał się, iż Thomas może wrócić i coś mi zrobić. Byłam mu ogromnie wdzięczna za troskę i pomoc, którą mnie obdarzył. Zadzwoniłam do Mii, żeby tego wieczoru nie przyjeżdżała mi z pomocą, bo poradzę sobie sama z Marcelem. Zdziwiona o nic nie zapytała, więc we wszystkim wyręczał ją dziś Marcel, a ja nie musiałam myśleć o mojej byłej miłości.
Wyjątkowo szybko uporałam się z umyciem się, z każdym dniem szło mi coraz lepiej. Coraz więcej rzeczy potrafiłam zrobić sama bez niczyjej pomocy. Największy problem zawsze sprawiało mi ubranie się lub rozebranie się. Jednak nie chcąc prosić o pomoc Marcela sama próbowałam sobie z tym poradzić. Efekt przyszedł po bardzo długiej próbie. Dziękowałam Bogu za to, że kiedyś ćwiczyłam i miałam bardzo mocne ręce, dzięki temu mogłam jedną ręką trzymać się poręczy zamocowanej w mojej łazience a drugą pozbywać się ubrań. Jednak, kiedy przyjechałam do salonu, zauważyłam na stole kilka opakowań płyt, miskę popcornu oraz brytfankę ciasta.
- Pomyślałem, że może potrzebujesz trochę relaksu, więc stwierdziłem, że obejrzymy razem kilka filmów.
Ranek przyszedł zdecydowanie za szybko. Nim zdążyłam się obejrzeć, na stoliku leżał stos obejrzanych filmów i pusta brytfanka po cieście, które przyniosła mi Mia. Marcel miał wilczy apetyt i pochłaniał więcej niż dwóch dorosłych mężczyzn razem wziętych. Patrząc na jego umięśnione ciało zastanawiałam się gdzie mieści wszystkie pochłaniane przez siebie ciasta, fast foody oraz wszelkie inne dania.
Zegar nie wybił jeszcze ósmej, kiedy w moim domu pojawiła się Mia. Patrząc na panujący wszędzie rozgardiasz i plamę krwi na śnieżnobiałym dywanie krzyknęła przerażona.
- Boże Lydia, co się stało? – Zapytała mierząc wzrokiem wchodzącego do pokoju Marcela.
- Mieliśmy mały problem z Thomasem. – Powiedziałam cicho. – Ale Marcel mi pomógł.
Mia jeszcze raz obejrzała go od stóp do głów i delikatnie pokiwała głową.
- Mógłbyś zostawić nas same? – Zapytała moja przyjaciółka, a mężczyzna pokiwał głową. Wyszedł z mieszkania, jak się domyśliłam poszedł do siebie na górę.
- Lydia, czy ty coś do niego czujesz? – Spojrzała na mnie badawczo, obserwując moją reakcję.
Musiałam chwilę się zastanowić nad tym pytaniem, pod pewnym względem Marcel był dla mnie bardzo ważny. Uwielbiałam spędzać czas w jego towarzystwie, jednak nigdy nie myślałam o nim w takim kontekście. 
- Nie. – Odpowiedziałam po chwili wahania. - Definitywnie nie.- Dodałam nie będąc pewna moich własnych słów. 



Marco



Od mojej ostatniej rozmowy z Aubą minęło już kilka dni. Co prawda widywaliśmy się na treningach, ale nasze rozmowy dotyczyły tylko tego, co aktualnie działo się na boisku. Ani słowem nie wspomniał o Lydii. Postanowiłem porozmawiać z przyjacielem o tym zaraz po zakończeniu porannej części ćwiczeń.
Trener tego dnia wyjątkowo nas nie oszczędzał, biegaliśmy dwa razy więcej niż zwykle, ćwiczenia miały więcej serii, a i sam trener wydawał się dziś wściekły jakbyśmy wszyscy działali mu na nerwy. Krzyczał na każdego z nas po kolei, mnie również to nie ominęło. A to za mało przykładamy się do ćwiczenia, za słabo kopiemy albo za wolno biegniemy. Kiedy obwieścił, że trening dobiegł końca nie byłem jedynym, który odetchnął z ulgą.
Wszyscy pomknęliśmy do szatni chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu. Najszybciej z nas wszystkich przebierał się Auba, który ewidentnie się gdzieś spieszył. Nawet dobrze nie wysuszył swojego własnego ciała, więc koszulka, którą na siebie założył momentalnie zrobiła się mokra. Starałem się dorównać mu tępa, ale i tak wybiegł z szatni przede mną rzucając wszystkim tylko krótkie cześć. Nie spakowawszy torby treningowej pomknąłem za nim licząc, że go dogonię. Udało mi się go złapać zaraz przy jego samochodzie.
- Auba, poczekaj! – Krzyknąłem podbiegając do niego, zużywając resztkę sił.
- Co tam się stało Marco? – Zapytał nerwowo zerkając na zegarek. – Słuchaj, spieszę się trochę.
- Tylko od ciebie zależy długość tej rozmowy. – Stwierdziłem. – Chodzi o tą dziewczynę z rehabilitacji.
- Mówiłem ci, żebyś o niej nie myślał. – Z twarzy Auby momentalnie zniknął uśmiech. – Posłuchaj mnie raz a uważnie Reus. To nie jest kobieta dla ciebie, gracie w różnych ligach. Nie próbuj się z nią kontaktować. Nie pasujecie do siebie i możesz uwierzyć mi na słowo. Będziesz żałował, jeśli mnie nie posłuchasz. – Powiedział i wsiadł do samochodu. – Nie wiem, co cię tak bardzo w niej zainteresowało, ale pamiętaj, że to moja przyjaciółka.
Wypowiedziawszy te słowa odjechał z miejsca, zostawiając mnie samego na parkingu pod klubem.
Auba ostatnio robił się coraz bardziej tajemniczy a mnie coraz mniej to pasowało. Gramy w dwóch różnych ligach? Stojąc na światłach zastanawiałem się nad słowami przyjaciela. Nerwowo pukałem palcami w kierownicę, licząc, że dzięki temu światło szybciej zmieni się na zielone. Kiedy tak się stało ruszyłem tak szybko jak się dało. Chciałem przemyśleć w spokoju słowa Auby. Jednak sam mogłem nie dać rady, pomyślałem o Marcelu i Robinie. Wyjrzałem przez okno szukając jakiejś tabliczki z ulicą. Spostrzegłszy, że jestem kilka minut drogi od domu Marcela wysłałem wiadomość Robinowi, aby dojechał do niego tak szybko jak może.
Dojechałem pod blok Fornella dopiero po piętnastu minutach, korki w tej części Dortmundu były niemiłosierne. Zaparkowałem zaraz pod jego balkonem i wysiadłem z samochodu delikatnie zatrzaskując drzwi. Powolnym krokiem szedłem do jego klatki, postawiony przed wyborem windy i schodów, wybrałem to drugie. Po pierwsze nie wiedziałem czy Marcel jest w domu, więc to zmniejszyłoby czas oczekiwania, a po drugie było mi wstyd, że tak dawno nie odzywałem się do przyjaciela w sprawie tajemniczej, zaginionej sąsiadki. Nie miałem pojęcia jak potoczyła się sprawa, więc i to mógł być pretekst mojej wizyty. Postanowiłem od tego zacząć rozmowę i delikatnie skierować ją na tory Lydii.
Ostatnie dwa piętra pokonałem przeskakując po dwa schodki na raz, aż stanąłem przed drzwiami tancerza. Zapukałem głośno tak, aby mnie usłyszał. Fornell słynął z tego, że kiedy spał nic nie mogło go obudzić, a zegar ledwo wskazywał dziesiątą rano. Zaskoczony spojrzałem na w pełni obudzonego Marcela. Zdawał się nie spać już spokojnie ponad godzinę.
- Jak zawsze trafiasz idealnie na jedzenie. – Skwitował moją wizytę i wpuścił mnie do środka.
- Co ty taki zmęczony? – Zapytałem czekając aż przyjaciel, który zamykał drzwi do mnie dołączy.
- Mało spałem tej nocy. – Stwierdził krótko, po czym złapał mnie za łokieć. – Mam gościa, zachowuj się. – Pokiwałem głową, czyżby Fornell sprowadził sobie kolejną partnerkę?
Przy kuchennym stole siedziała blondynka zajadająca jak się domyśliłem naleśniki przyrządzone przez mojego przyjaciela. Nie zauważyłem jej twarzy, ale skuszony naleśnikami spoczywającymi na talerzu przed nią zasiadłem naprzeciwko. Ze zgrozą zauważyłem Lydię. Marcel dosiadł się do nas uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Poznajcie się, Lydia to mój przyjaciel Marco, Marco to Lydia.
Dziewczyna podniosła wzrok znad talerza, spojrzała mi prosto w oczy.
- Już mieliśmy przyjemność się poznać. – Powiedziała krótko upijając łyk kawy z filiżanki, pokiwałem głową zastanawiając się, czemu wszyscy moi przyjaciele ja znają. 


~*~


Przybywam do Was z rozdziałem!  
Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam kolejną przerwą, ale pojawiła się informacja, że ze względu na natłok obowiązków, rozdziały będą się pojawiać co dwa tygodnie. Taka sytuacja będzie tylko do końca kwietnia, ponieważ w maju zaczynają się maturki, więc wszystkie inne klasy mają luźniejsze dwa miesiące.
Chciałabym ogromnie podziękować za wszystkie komentarze, wejścia i obserwacje!♥ Jesteście najlepsze.♥ 
Jednak jak zawsze proszę o komentarze, gdyż to one najbardziej motywują! :)