sobota, 27 lutego 2016

Prolog

Biegła ulicami Dortmundu zgrabnie omijając przeszkody w postaci słupów, latarni oraz Niemców spieszących do pracy czy na autobus.  Spieszyła się na uczelnię gdzie miał się odbyć ostatni egzamin tej sesji.  To on miał zadecydować o ocenie Lydii na ten semestr. Długo się na niego uczyła i nie wyobrażała sobie, że mogłaby do niego nie podejść. A wiadomo, wykładowcy jak to wykładowcy, ustalali własne zasady.
Była już tylko przecznicę przed uczelnią gdy nagle rozdzwonił się jej telefon. Szybko rzuciła okiem na wyświetlacz zanim odebrała.
- Lydia, możesz mi powiedzieć gdzie ty jesteś? Zaraz zaczyna się egzamin! – Krzyknęła do słuchawki najlepsza przyjaciółka blondynki. Była spanikowana, ale to nic dziwnego, zależało jej aby obydwie dobrze zdały ten egzamin.
                Lydia widziała oczyma wyobraźni jak Mia, brunetka ze skórą w kolorze dobrej mlecznej czekolady nerwowo chodzi po korytarzu przed drzwiami wykładowcy u którego odbyć miał się egzamin.
- Niedługo będę, obiecuję, jeszcze przecznica. – Dzieliło ją mniej niż przecznica i biegła tak szybko jak mogła, ale ruch drogowy tego dnia był wyjątkowo niesprzyjający.
- Zdążysz?
- Ja nie zdążę? Nie takie rzeczy się...
Zanim zdążyła dokończyć zdanie poczuła jak potężna siła przyciska ją do ziemi, usłyszała trzask. Wszystko stało się w ułamku sekundy. Okropny dźwięk łamiących się kości i wgniatanego metalu dzwonił w uszach Lydii. Po chwili ból który czuła w każdym jednym skrawku ciała ustąpił, patrzyła na niebo nad nią i biegających wokół ludzi, widziała ich ale nie rozumiała co mówią. Powoli zaczęli się rozmywać, starała się walczyć, ale wizja ciemności była tak pociągająca i wolna od bólu, że nie mogła się oprzeć..

~*~

Cichy dźwięk pracujących maszyn i donośny szloch. Tyle zarejestrowały jej zmysły zaraz po tym jak odzyskała świadomość, nie mogła otworzyć oczu chociaż próbowała. Słyszała nad sobą rozmowy i szloch, nie za bardzo wiedziała czemu dana osoba płakała. Nie wiedziała co się stało, ale bardzo chciała się dowiedzieć.
Powoli i z ogromnym wysiłkiem rozwarła powieki i rozejrzała się po Sali, intensywna biel raziła ją w oczy, więc je zmrużyła. Przy jej łóżku siedziała Mia głośno płacząc, po drugiej stronie łóżka stał ojciec Lydii wraz z mężczyzną w białym kitlu. Spojrzała na siebie lecz to co ujrzała ją zaskoczyło, w jednej z bladych dłoni znajdował się wenflon, nogi okryte były cienką kołdrą lecz zdecydowanie wyglądały inaczej niż do tej pory. Były większe.
Cicho chrząknęła chcąc zwrócić na siebie uwagę zebranych. Mia się rozpromieniła a ojciec wraz z lekarzem uśmiechnęli się pokrzepiająco.
- Co się stało? – Zapytała Lydia cicho, wydawało się jakby długo nie używała głosu, był zachrypnięty i nieprzyjemnie drażniący uszy. Odchrząknęła ponownie chcąc go unormować.
- Miałaś wypadek.

~*~

                Lydia spędziła w szpitalu kilka tygodni . Okoliczności wypadku szybko wyszły na jaw, a mężczyzna który był jego sprawcą wiele razy był u Lydii z zamiarem przeproszenia, szybko mu wybaczyła, lecz ten uparcie donosił jej kwiaty i co najmniej raz dziennie prosił o wybaczenie.  Po kilku dniach poprosił o spotkanie gdy Lydia wyjdzie ze szpitala, zgodziła się dla świętego spokoju
Lydia nudziła się niemiłosiernie. Obejrzała wszystkie filmy, które były dostępne w szpitalu, przeczytała większość książek, które jej przynieśli. Mia często odwiedzała przyjaciółkę i opowiadała jej najgorętsze ploteczki. Lekarz zakazał jej chodzić, poruszać się miała tylko na wózku. Nie przeszkadzało jej to, uznała, że to stan przejściowy tylko i wyłącznie na czas przebywania w szpitalu. Brak czucia w nogach zrzucała na karb wypadku i silnych leków, które codziennie były jej podawane.
Jednego dnia gdy po prostu siedziała w oknie i oglądała ludzi chodzących pod szpitalem w Sali pojawił się jej lekarz.
- Witam panią, czy możemy porozmawiać? - Blondynka skinęła głową i przyjrzała się wysokiemu lekarzowi.
- Chodzi o to, że mimo starań i wielu operacji, które przeszła pani w fazie początkowej pobytu tutaj jestem zmuszony panią powiadomić o konieczności jeżdżenia na wózku inwalidzkim. – Lydię zmroziło.

- Czy to oznacza, że nie będę już chodzić?  

Witam serdecznie na moim pierwszym blogu! :D 
Zapraszam do komentowania :* 

Pamiętaj, że każdy komentarz motywuje ♥ 

4 komentarze:

  1. Dzisiaj tutaj zawitałam i nie żałuję czekam na pierwszy rozdział tyko mam prośbę mogłabyś zmienić kolor czcionki bo nieco razi w oczy, będę wdzięczna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, niestety szablon nie został wykonany przeze mnie, więc nie mogę ;-; Za to mogę zmienić szablon! :D

      Usuń
  2. Znalazłam się tu przypadkiem-nie przypadkiem jednak dodaję do obserwowanych i zostaję!:)
    Podoba mi się prolog..zasmuciła mnie jedynie końcówka. Czy nie będzie chodzić już nigdy??? Oby nie! Nie poznaliśmy jej zbytnio ale wydaje się fajną dziewczyną. Może chociaż będzie możliwość rehabilitacji? Oby.. Może opłaciłby ją ten facet co cały czas przeprasza? Powinien w końcu ponieść konsekwencje! Ciekawi mnie czy tą osobą nie jest przypadkiem Reus? A może ktoś z jego kolegów typu Fornell? Przekonam się chyba tylko w kolejnej części.
    Jeśli miałabyś ochotę to zapraszam na mojego bloga o Marco:
    mr11-bvb.blogspot.com
    Życzę weny i mam nadzieję, że pojawi się niedługo jedyneczka:)
    Buziaki!:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej ho! Przybywam z komentarzem, jednak już na wstępie pragnę uprzedzić, że piszę go z telefonu, więc raczej nie będzie on górnolotny xD
    Ten prolog jest straszny. Bardzo mi się spodobał, ale z drugiej strony - przeraził mnie. Zwykła kobieta spiesząca się na uczelnię, którą spotkało takie nieszczęście... Los jednak bywa niesprawiedliwy.
    Podziwiam ją za jej podejście do sprawy. Przyjęcie wszystkiego takim, jakie jest, nie użalanie się, wybaczenie sprawcy. Myślę, że niewiele jest osób, które by się tak zachowały na jej miejscu.
    A skoro już mowa o sprawcy wypadku, zaczęłam się zastanawiać, czy to aby nie był ktoś z zakładki z bohaterami. To tylko moja intuicja, całkiem prawdopodobne, że Lydia i Mia nie wiedzą jeszcze o istnieniu Marco i jego kolegi xD mimo wszystko jakiś wewnętrzny głosik mówi mi, że to Reus mógł potrącić Lidię (albo naoglądałam się za dużo Na Wspólnej xD). Może być ciekawie...
    Tak czy inaczej, zainteresowałaś mnie. Mimo że nie mam w zwyczaju czytać o piłce nożnej, chyba zrobię wyjątek. Wkrótce dodam bloga do obserwowanych i będę wyczekiwać kolejnego rozdziału.
    Całuski :*
    zostan-z-nami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń